Wyprawka do karmienia piersią – 10 rzeczy, bez których… moje karmienie piersią nie trwałoby tak długo.

Często dostaję pytania od przyszłych mam na temat tego, co muszą uwzględnić w swojej wyprawce dla maluszka, żeby być dobrze przygotowane do karmienia piersią. Wyprawka do karmienia piersią dla każdej mamy będzie inna, ale… 

Postanowiłam spisać to wszystko i podrzucam wam listę moich “must have” karmienia piersią! 🙂 

Na samym początku zaznaczam, że pewnie każda mama karmiąca ma swoją własną listę i nie wszystkie muszą się ze mną zgadzać. Są to po prostu rzeczy, które przydały się w naszym przypadku i były, a niektóre z nich nadal są, używane regularnie.

Dodam jeszcze, że nie jest to wpis sponsorowany! Każdą z tych rzeczy kupiłam sama lub dostałam w prezencie na własne życzenie. 

1. **NUMEREM JEDEN NA MOJEJ LIŚCIE JEST WIEDZA.**

I mimo tego, że temat jest mi dobrze znany – bo bardzo się nim interesuje – to w ostatnim trymestrze przygotowywałam się jeszcze bardziej intensywnie, czytając specjalistyczne książki.

Z pozycji, które każda mama (!) powinna przed porodem przeczytać jest książka „Po prostu piersią” autorstwa Rapley Gill i Murkett Tracey.

Wracałam do niej po porodzie, gdy miałam jakieś wątpliwości. To właśnie dzięki tej książce wiedziałam co mam robić i to ona utwierdzała mnie w tym, że robię to dobrze. W skrócie – najlepiej zainwestowane 20 zł EVER!

Oprócz książki polecam również zapoznać się z najnowszymi Standardami Opieki Okołoporodowej. To nic innego jak lista praw jakie przysługuje rodzicom w czasie ciąży, podczas porodu i połogu.

Dzięki temu wiesz, czego możesz się spodziewać i jakich rzeczy możesz wymagać od personelu medycznego, który się Tobą opiekuje. Znajomość moich praw dawała mi dużo większą pewność siebie w całkiem obcym dla mnie miejscu, jakim był szpital.

2. Kontakt do dobrej położnej środowiskowej i do certyfikowanego doradcy laktacyjnego.

Po porodzie każda kobieta w Polsce ma prawo do minimum 4 wizyt patronażowych odbytych przez położną środowiskową, którą zgodnie ze standardami opieki okołoporodowej powinna być wybrana przez ciężarną między 21-26 tygodniem ciąży.

W ciąży masz czas na to, żeby zapytać koleżankę, siostrę czy nawet zrobić zwiad na forum w internecie, kto jest wart polecenia i zaopiekuje się Tobą w podczas tych wizyt. To bardzo ważne aby wybrać osobę, która faktycznie będzie dla Ciebie wsparciem a nie tylko przyjdzie żeby „odhaczyć” wizytę.

Z doświadczenia swoich pacjentek wiem, że bywa równie i niejednokrotnie położna środowiskowa była gwoździem do trumny laktacji bo powiedziała mamie, że albo „nie ma Pani mleka” albo z „z takimi piersiami to Pani dziecka nie wykarmi”.

Znam takich historii na pęczki i chcę Cię przed tym uchronić.

Na szczęście są na tym świecie cudowne położne, dzięki którym wiele mam karmi naturalnie – i takiej właśnie powinnaś szukać.

Nie każda położna jest certyfikowanym doradcą laktacyjnym i dlatego dobrze mieć kontakt również i do takiej osoby. Znajdź go jeszcze przed porodem, żebyś nie musiała tego robić w pośpiechu.

Pierwsze dni, tygodnie są dla laktacji najważniejsze i trzeba działać szybko. Musisz wiedzieć, że o ile wizyty patronażowe są bezpłatne, tak konsultacja z doradcą jest już wydatkiem rzędu 150-250 zł – bądź na to przygotowana.

Ja trafiłam na ANIOŁA! Położną która prowadziła moją szkołę rodzenia i z certyfikatem doradcy, więc na wizytach rozwiała moje wszystkie wątpliwości. I takiego kogoś wam życzę!

Swoją drogą – potrzebowałam jej porady nawet kiedy młody miał już 1,5 roku, dlatego – nigdy nie wiesz kiedy Ci się to przyda.

 

A teraz z rzeczy bardziej przyziemnych – przydały nam się:

 

3. Poducha do karmienia

 

Pozycja, którą przybiera mama karmiąca powinna być dla niej wygodna, tak, żeby była zrelaksowana i nie obciążała swojego kręgosłupa. Dlatego ja obkładałam się dookoła poduchami, nogi kładłam na podnóżku i zawsze starałam się, żeby było mi wygodnie – bo niejednokrotnie musiałam przebywać w takiej pozycji przez kilkadziesiąt minut.

Moje dziecko urodziło się duże, długo leżało przy piersi i bez dobrej dużej poduchy do karmienia mój kręgosłup nie dał by rady. Miałam kilka poduszek ale najlepiej sprawdziły się dwie – duży rogal i ku mojemu zaskoczeniu poduszka KARMIUSZKA.

Na rogalu kładłam młodego, a KARMIUSZKĘ układałam pod nogi lub pod łokieć – a w pozycji leżącej kładłam ją za plecami dziecka, tak, żeby leżało stabilnie. 

Wiem, że niektóre mamy ze zdziwieniem patrzą na ten podpunkt, bo akurat nie potrzebowały specjalnych poduszek, które dla nich były zbędnym gadżetem. Jeśli ich dziecko przy piersi spędzało krótki czas i nie było za ciężkie – to zupełnie zrozumiałe. 

 

4.Ciuchy i biustonosze do karmienia.

 

Chodzi tu przede wszystkim o wygodę mamy. Specjalne ubrania nie są potrzebne, bo można chodzić w zwykłych, rozpinanych koszulach i tak dalej. Ale dobry biustonosz z łatwym dostępem do piersi, taki który nie uwiera i jest dobrze dopasowany, to moim zdaniem podstawa.

Zdarza się, że źle dobrany biustonosz lub fiszbiny uciskają kanalik w piersi, powodując zator a w konsekwencji jej zapalenie. Dlatego też uważam, że w te rzeczy również warto zainwestować.

 

5. Maść na brodawki

 

U nas sprawdziła się naturalna maść firmy Motherlove (Nipple cream), ale od swoich pacjentek wiem, że również bardzo dobrze działa zwykła maść na bazie lanoliny

Początki karmienia bywają trudne. W moim przypadku były bolesne, ale to zrozumiałe – delikatna skóra nie jest przyzwyczajona do takiej „eksploatacji”. Minęło trochę czasu, nim przyzwyczaiły się do tego małego ssaka 😉 Ale do tego czasu ból łagodziła właśnie ta maść.

 

6. Kompresy na piersi

 

U nas sprawdziły się takie żelowe, które po schłodzeniu dawały ulgę w okresie nawału, kiedy to piersi są duże i przepełnione.

Każda kobieta inaczej przeżywa nawał, są też takie które nigdy go nie doświadczyły a z powodzeniem karmią swoje dzieci.

Kompresu można używać nie tylko na zimno ale też na ciepło, wspomagając w ten sposób na przykład odciąganie pokarmu czy przy blokadzie przewodów mlekowych. 

Dobrze mieć również na podorędziu kapustę, stary znany sposób na obrzęki. Przy nawale lub zapaleniu można okładać piersi zimnymi, lekko rozgniecionymi (młotkiem do mięsa) liśćmi kapusty. Nie wiem co w tym jest, ale działa – sprawdziłam na sobie 🙂

 

7. Muszle laktacyjne

 

Przydają się w pierwszych dniach, kiedy mleko z piersi tryska bez kontroli, albo gdy masz poranione, bolesne brodawki i chcesz, żeby szybciej się zagoiły.

Są to takie zbiorniczki, które kłada się do biustonosza. Pozwalają również na swobodny dopływ powietrza do brodawek i nie podrażniają ich tak jak to jest przy bezpośrednim kontakcie z biustonoszem.

Ktoś, kto to wymyślił, jest moim laktacyjnym geniuszem!

W tych pierwszych dniach przydają się również wkładki laktacyjne, które uchronią Twoje ciuchy przed nieoczekiwanymi plamami. Ja wybrałam bawełniane, naturalne wielorazowego użytku ale dostępne są takie jednorazowe. Na szczęście nie potrzebowałam ich za dużo.

 

8. Laktator

 

To jest największa kontrowersja bo znam wiele mam, które bez laktatora wykarmiły z powodzeniem wiele dzieci.

Ale u nas przydał się w kilku kluczowych momentach i wiem, że bez niego ani rusz.

Po pierwsze przydał się w nawale, kiedy to potrzebowałam go do odciągnięcia niewielkiej ilości pokarmu, żeby młody mógł z łatwością złapać brodawkę, ale też dla własnej ulgi.

Po drugie przydał się w pierwszym kryzysie laktacyjnym kiedy czułam, że młody się nie najada – laktatorem stymulowałam pierś do produkcji mleka. 

Po trzecie przydał się przy pierwszym moim samotnym wyjściu kiedy to musiałam zostawić młodego na dłużej i robiłam zapasy pokarmu na ten dzień a poźniej podczas wyjścia (było to całodniowe szkolenie) w przerwie odciągałam pokarm dla własnej ulgi.

Po czwarte przydał się przy rozszerzaniu diety kiedy to robiłam kaszki na własnym mleku, które najpierw musiałam odciągnąć.

A w późniejszym okresie przydał się na wakacjach kiedy chciałam napić się drinka albo na dni kiedy młody zostawał na noc u dziadków.

Laktator i woreczki do mrożenia pokarmu dawały mi wolność i dlatego uważam, że must have. 

Najpierw miałam laktator z opcją odciągania z tylko z jednej piersi, ale z czasem zdecydowałam się zainwestować w taki, który pozwalał odciągać pokarm jednocześnie z dwóch – co było ogromną oszczędnością czasu, ale niestety – było kosztowne. 

Oczywiście skoro mamy laktator, to przydaje się też butelka ale muszę się przyznać, ze pierwszą butelkę kupiłam dopiero jak młody miał 3 miesiące. Wcześniej nie dokarmiałam go bo nie było takiej potrzeby, a kupiłam ją po to, żeby babcia miała jak podać dziecku mleko.

 

9. Femaltiker

 

Czyli jedyny preparat na rynku z potwierdzonym naukowo działaniem zwiększającym zasoby mleka mamy.

Słód jęczmienny, który piłam w czasie kryzysu laktacyjnego i w momentach kiedy potrzebowałam odciągnąć laktatorem mleko, zwiększał ilość mojego mleka – przez co ja czułam się pewniejsza w tym, co robie.

Na mnie to działało, wiem też, że nie na wszystkich działa tak samo, ale nie można zapomnieć, że żeby zażegnać kryzys laktacyjny nie wystarczy wypić saszetkę tego preparatu.

Dużo ważniejsze jest częste przystawianie dziecka i stymulowanie piersi, a to niech będzie wyłącznie smacznym dodatkiem. 

Mówiąc szczerze smak Femalkiteru kojarzy mi się z pierwszymi tygodniami naszej wspólnej przygody i zawsze będę wspominała go dobrze. 🙂

 

10. Suplementy

 

Laktacja dla organizmu mamy jest wymagającym okresem, a dieta sama w sobie może nie zawsze pokryć zapotrzebowanie na niektóre składniki.

Dlatego przy okazji rzeczy bez których nie dałabym rady w czasie laktacji musze umieścić ten ważny element.

O tym co suplementować i jakie mogą być konsekwencje – które sama przeżyłam na sobie! – braku suplementacji możecie przeczytać w moich poprzednich wpisach, na przykład tutaj

 

Więcej o zdrowym i bezpiecznym karmieniu piersią już niedługo przeczytasz W MOJEJ NOWEJ KSIĄŻCE, nad którą pracuję – koniecznie śledź mojego instagrama @mamypomyslna oraz facebooka @mamypomyslna, by być na bieżąco!